Z opisu można wnioskować. że film będzie ukazywał życie rodziny w dramatycznym okresie suszy. Nic bardziej mylnego- susza to tylko pretekst, by wprowadzić Lancastera. Cała historia koncentruje się na Lizzie- starej pannie, która użala się braciom, ojcu i Billowi, że nie ma męża i nie czuje się kobietą... Hepburn bywa momentami tragikomiczna w swojej roli. Aktorka w chwili kręcenia filmu miała 48-49 lat... Czyli była w wieku, gdzie kobiety zostają babciami, a jak wychodzą za mąż, to jedynie powtórnie (po okresie wdowieństwa czy coś). Nie wiem, czy taki był celowy zamiar.. Lizzie bywa momentami wykreowana na stęsknioną miłości panienkę- herod- babę i histeryczkę jednocześnie. Nie przemawia to do mnie, ale ogląda się nawet nieźle.
Fakt. Lancaster i Hepburn mocno szarżowali, ale uznałem to za zamierzone. Jednak sam film ciężko przełknąłem. Nuda i wiele niepotrzebnych scen.
Z opisu można wnioskować też. że ten film to western. Jednak to nie jest prawdziwy western tylko łzawy, przegadany melodramat. I to tym bardziej szkoda, że gra w nim Burt Lancaster i babcia Hepburn.
Babcia Hepburn 49 mat i dziadek Lancaster 43 lata... Jezeli ktos takimi kieruje sie kryteriami...