Bo pada tam słowo "k...wa" lub bardzo do niego podobne. Czy to na prawdę konieczne w bajce dla
najmłodszych?
Chodzi o scenę kiedy czarny charakter zostaje sam na Księżycu.
z perspektywy czasu zauważam, ile przekleństw czy wulgarnych scen było w bajkach, które oglądałam.
w sumie to jest fajne, że w produkcjach dla dzieci możemy znaleźć odniesienia, które zrozumieją tylko dorośli-polityczne, seksualne itd. Dzięki temu bajka zyskuje większą plastyczność, nie gorszy małych, a nas rozśmiesza :)
Mnie rozbawiło nawiązanie do "Ojca chrzestnego". Scena z głową lalki w łóżku Gru :D
Świetne też było, jak goły Gru zasłonił sobie genitalia klejnotem i powiedział "moje klejnoty".
Ta scena była o ile dobrze pamiętam w najnowszej części.
Bo to była " o, kupa" ale miała się kojarzyć z popularnym "o, kur...a" . Oczywiście dzieciaki dobrze wiedzą o jakie zakazane słowo chodzi i w tym cała zabawa... Pewnego rodzaju "niepoprawność polityczna" wkrada się do bajek (patrz hasła z "Lego przygoda") i bardzo dobrze , w końcu nie oszukujmy się , dzieciaki znają ze słyszenia wszystkie słowa zaczynające się na "k", "p", "ch" itp. itd.